Artykuł powstał w nawiązaniu do głośnej w środowisku lekarskim oraz prawniczym sprawy, w której lekarka pozwała portal prezentujący sylwetki lekarzy znanylekarz.pl za opublikowaną na jego łamach krzywdzącą opinię na jej temat. Odwołując się do tego przypadku, poniżej krótko przedstawię dwa zasadnicze podejścia do odpowiedzialności za publikowane w internecie opinie.
Zwykle zależy nam na dobrych opiniach, żeby dobra aura wokół naszej działalności roztaczała się w przestrzeni informacyjnej. Ale, opinie mogą być różne. Publikatory internetowe mogą okazać się bronią obosieczną. Mogą przynieść popularność, ale także mogą być źródłem złej sławy. Niestety pewnego rodzaju plagą stają się obecnie bezpodstawnie negatywne, oczerniające lekarzy opinie i komentarze. Mam tutaj na myśli komentarze dalekie od merytorycznej oceny pracy lekarza, ot choćby takie, że lekarz nie przepisał leku, po który pacjent przyszedł i „każe leczyć się witaminami”. Oczywiście rozgoryczenie niepomyślną wizytą może wylać się w internecie w postaci szeregu epitetów skierowanych pod adresem lekarza. W takiej sytuacji trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie jak z takimi opiniami walczyć?
Dwa podejścia do odpowiedzialności za niechcianą opinię.
Istnieją generalnie dwa podejścia: można egzekwować swoje prawa od samego autora opinii, a można także swoje działania nakierować na podmiot publikujący daną opinię.
Podejście pierwsze: odpowiedzialność autora opinii.
Chodzi o odpowiedzialność – z założenia – pacjenta, który umieścił opinię w internecie. Konsekwencje prawne można wyciągnąć wobec autora takiej opinii, która jest pomówieniem, nieprawdą, zniesławieniem lub też naruszeniem dóbr osobistych lekarza. Autor opinii może zostać pociągnięty do odpowiedzialności karnej (przepisy art. 212 kodeksu karnego – przestępstwo zniesławienia, art. 216 kk – przestępstwo zniewagi), albo też do odpowiedzialności cywilnej (ochrona dóbr osobistych w oparciu o art. 24 kodeksu cywilnego).
W tym przypadku nasuwa się oczywista wątpliwość – jak ustalić, kto jest autorem szkodliwej i krzywdzącej opinii. Może to się wydawać szczególnie utrudnione wtedy, gdy sprawca działa pod pseudonimem. Jednak, generalnie, każda typowa działalność podejmowana w sieci pozostawia po sobie cyfrowy ślad – unikalny adres IP komputera, z którego korzystał sprawca, co może doprowadzić ostatecznie do zidentyfikowania samego sprawcy. Kto tym ma się zająć? Na wniosek pokrzywdzonego lekarza Sąd może zlecić poszukiwania sprawcy wyspecjalizowanej komórce policyjnej.
Podejście drugie: odpowiedzialność administratora serwisu publikującego opinię.
Czyli, odpowiedzialność takich serwisów jak Znany Lekarz, Google Maps czy wielu innych narzędzi społecznościowych. W pierwszej kolejności należy stwierdzić, że odpowiedzialność ta ma warunkowy charakter i co do zasady jest wyłączona do momentu poinformowania dostawcy usługi, administratora serwisu o bezprawnym charakterze określonej opinii, czy komentarza. Trzeba podkreślić, że administratorzy nie mają obowiązku działać z urzędu i z urzędu sprawdzać rzetelności wystawianych opinii, ani tego, czy nie naruszają one prawa lub czyichkolwiek dóbr osobistych. Co do zasady, zamieszczonymi w swoim serwisie opiniami usługodawca zajmie się dopiero wtedy, gdy dostanie zgłoszenie. I to jest działanie niezbędne z punktu widzenia zainteresowanego lekarza. W pierwszej kolejności, po zauważeniu bezprawnej opinii, należy fakt ten zgłosić do administratora. Administrator natomiast może po otrzymaniu wiarygodnej wiadomości od lekarza, opinię zablokować (uniemożliwić dalszy publiczny dostęp do danej treści), albo przyjąć na siebie dalszą odpowiedzialność za jej publikowanie. Do momentu podjęcia tej decyzji administrator serwisu pozostaje poza odpowiedzialnością za publikowaną na łamach własnego serwisu opinię. Cała procedura zwana procedurą „notice and takedown” (odnotuj i zablokuj) wynika przede wszystkim z przepisów prawa (Ustawa o świadczeniu usług drogą elektroniczną – art 14 i 15 ), ale zwykle jest uszczegóławiana w regulaminach serwisów (np. §4 regulaminu serwisu znanylekarz.pl).
Warto w tym miejscu odnotować, że w przywołanym na wstępie postępowaniu sądowym wytoczonym przez lekarkę serwisowi znanylekarz.pl, pokrzywdzona chciała skorzystać właśnie z procedury notice and takedown, ale serwis nie usunął krzywdzącej opinii. W ten sposób serwis przyjął na siebie odpowiedzialność za dalsze publikowanie opinii. Prawdopodobnie przed podjęciem decyzji o utrzymaniu opinii przeprowadził konsultacje z jej autorem, niemniej, to była decyzja autonomiczna samego serwisu. Sąd w uzasadnieniu wyroku wskazał, że po otrzymaniu wiarygodnej wiadomości o bezprawnym charakterze opinii, to na administratorze serwisu zaczyna ciążyć obowiązek udowodnienia jej prawdziwości, któremu to obowiązkowi serwis nie podołał. Dlatego Sąd uznał serwis Znany Lekarz za winnego naruszenia dóbr osobistych lekarki.