Wracam do tematu marcowego, w którym poruszyliśmy problem naszej Czytelniczki. Jest ona lekarzem specjalistą i stara się o uzyskanie kolejnej specjalizacji. Dostała już przydział do odbycia szkolenia specjalizacyjnego, które będzie odbywało się poza wiedzą i zgodą obecnego pracodawcy (inny szpital), co oznacza, że jej szkolenie będzie poza trybem wynikającym z Regulaminu postępowania kwalifikacyjnego stanowiącego załącznik do Rozporządzenia Ministra Zdrowia w sprawie specjalizacji lekarzy i lekarzy dentystów.
Wielu lekarzy wie, jakiego rodzaju problemy wiążą się z podejmowaniem specjalizacji w ogóle, a w szczególności, jakie wyjątkowo skomplikowane problemy mogą wiązać się z podejmowaniem kolejnej specjalizacji. Co to są za problemy?
- Brak rezydentur dla drugiej specjalizacji: Lekarze chcący zdobyć drugą specjalizację często muszą to robić poza systemem rezydentury, ponieważ miejsca rezydenckie są ograniczone i priorytetowo przydzielane lekarzom zdobywającym pierwszą specjalizację.
- Problemy z finansowaniem: Specjalizowanie się poza rezydenturą często oznacza, że lekarze muszą samodzielnie pokrywać koszty szkolenia, co może być dużym obciążeniem finansowym. W przeciwieństwie do rezydentury, gdzie wynagrodzenie jest zapewniane, lekarze odbywający szkolenie specjalizacyjne poza rezydenturą często muszą łączyć pracę zarobkową z intensywnym programem szkoleniowym.
- Biurokratyczne bariery: Proces administracyjny związany z uzyskaniem zgody na odbycie szkolenia specjalizacyjnego poza rezydenturą może być skomplikowany i czasochłonny. Lekarze muszą przejść przez liczne procedury i spełnić określone wymagania formalne.
W konsekwencji różnych systemowych problemów dochodzi do zawierania fikcyjnych umów szkoleniowych. Pod pretekstem tych umów, lekarze są de facto zatrudniani na pełny etat, lecz za znacznie zaniżone wynagrodzenie. Jest to sytuacja, w której obie strony – lekarz i placówka lecznicza – teoretycznie odnoszą korzyści, ale w rzeczywistości prowadzi to do poważnych nadużyć i wyzysku.
Tym artykułem chcę zwrócić uwagę na istnienie tego problemu, który nie jest nagłaśniany, ponieważ w jakiś sposób zaspokaja on interesy obu stron – lekarzy i szpitali. Długofalowo jednak jest to sytuacja bardzo niekorzystna. Lekarze pracujący za zaniżone wynagrodzenie mogą być zmuszeni do szukania dodatkowych źródeł dochodu, co wpływa na ich wydajność i jakość pracy. Ponadto, systemowe nadużywanie takich praktyk podważa zaufanie do całego systemu szkolenia specjalizacyjnego.
Trzeba budować świadomość wśród lekarzy, że umowa szkoleniowa, to umowa, w której lekarz powinien być traktowany jako zleceniodawca, a szpital, placówka medyczna, powinna wykonywać na jego rzecz określone usługi szkoleniowe. W umowie szkoleniowej właśnie o to chodzi, by określić zakres szkolenia, zakres usług szkoleniowych, do jakich zobowiązuje się podmiot realizujący szkolenie. Z prawidłowej umowy szkoleniowej lekarz powinien móc wyciągnąć wnioski czego może wymagać od placówki, jakiego rodzaju usług, czego ta placówka powinna go nauczyć, w czym powinna dać mu możliwość uczestniczyć, w jakich zabiegach, praktykach leczniczych itp. Tymczasem, z tych fikcyjnych umów „szkoleniowych” dowiedzieć się możemy tylko tyle, że szpital zobowiązuje się do nieodpłatnego przeprowadzenia szkolenia specjalizacyjnego zgodnie z programem specjalizacyjnym w danej dziedzinie medycyny, a lekarz natomiast zobowiązuje się do wypełniania obowiązków wynikających z programu specjalizacji oraz do udziału w procesie leczenia chorych przyjętych do danej placówki za minimalnym krajowym wynagrodzeniem.
Zatem mamy w tego rodzaju umowach zupełne odwrócenie ról. Warto to wiedzieć. Jednocześnie warto wiedzieć, że takie fikcyjne umowy mogą mieć daleko idące konsekwencje finansowe, także dla placówek leczniczych i dla samych lekarzy, ale to już jest zagadnienie do omówienia przy innej okazji.