Prawo. Stosuje się...

Jak obronić relację lekarz-pacjent przed rygoryzmem prawnym?

Dokumentacja, Odpowiedzialność, Praktyka lekarska, Prawa lekarza, Prawa pacjenta, Różne, Wymagania formalne

Jako pierwszy przez służbę zdrowia przeszedł boom na regulaminy RODO. Potem zaczęła płynąć istna rzeka przepisów. Obowiązki przepisywania rejestrów i dokumentacji lekarskiej z papieru na komputery, obowiązek przesyłania danych wrażliwych o pacjentach do wielkich (łatwych do przejęcia) sieci informatycznych, obowiązek tworzenia martwych dokumentów mających wykazywać, że dyrekcja podjęła starania o jakość leczenia w zakładzie leczniczym, obowiązki tworzenia odrębnych regulaminów i procedur, standardów przeciwdziałania krzywdzeniu seksualnemu małoletnich. Jest ich znacznie więcej. Kolejne obowiązki, a z każdym z nich nowy zestaw papierów, procedur i deklarowania starań o najwyższe standardy. Kolejny zestaw nie uzgodniony z poprzednimi zestawami i w ogóle nie przystający do pracy przy łóżku chorego.

Prawo szczegółowe i rygorystyczne, usiłujące zastąpić ścisłymi regulacjami zwyczaje panujące w danej dziedzinie, to złe prawo. Nikt ze specjalistów zajmujących się tworzeniem prawa i uczonych w dziedzinie prawoznawstwa nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Dlaczego więc przynajmniej od dekady na terenie Unii Europejskiej, zarówno w porządku prawa UE, jak i w porządkach prawa krajowego, w tym w Polsce, pisane jest takie właśnie prawo? Dlaczego stanowi się je w dziedzinie tak wrażliwej, jak opieka zdrowotna?

Równocześnie od lat towarzystwa medyczne – naukowe i lekarskie – podejmują własne wysiłki opracowania standardów leczenia. Pomiędzy ośrodkami mającymi ambicje do wyznaczania standardów dochodzi do merytorycznych i ambicjonalnych sporów. Lekarzy kształci się do coraz większego posłuszeństwa standardom – ale którym? Na nadrzędne towarzystwo wyrasta Światowa Organizacja Zdrowia, która opracowuje własne wytyczne i standardy postępowania. Nie ma ona jednak władzy nad procesem diagnostyczno-terapeutycznym, choć od czasu COVID-19 okazuje, że bardzo chciałaby ją mieć. Nie chodzi o ocenę etyczną tego zamiaru, ale stwierdzenie faktu, że oprócz prawodawcy powszechnego międzynarodowego i krajowego na scenę wchodzą prawodawcy branżowi międzynarodowi i krajowi.

Jest to gąszcz regulacji, miękkich i twardych przepisów, z których wszystkie, niezależnie od siły obowiązywania, mają taki sam wpływ na relację lekarza z pacjentem. Zakres powinności lekarza wobec chorego wyznaczać ma regulamin, a nie poczucie obowiązku. Dla lekarza oznacza to nieustanny ból głowy o dopełnienie formalności i procedur, a dla pacjenta brak możliwości zaufania temu, komu powierza swoje zdrowie. Pacjent wie, że lekarz wie, że pacjent wie o istnieniu tych wszystkich wymogów, do których może się przyczepić. A chciałby móc po prostu zaufać.

Przestrzeń wyznaczoną relacją pomiędzy pacjentem a lekarzem trzeba więc chronić od niszczącego wpływu procedur. Jest to oczywiście zadanie dla samych lekarzy, którzy muszą na bieżąco ustalać hierarchię między obowiązkami formalnymi a merytoryczną wiedzą i ogólnym stanem i dobrem pacjenta. Jest także rolą osób zarządzających pracą lekarzy, aby nie nakładali na nich zbędnych ciężarów formalnych. Wreszcie, jest to rola prawników, aby uświadamiać jednych i drugich, co z rzeki przepisów i wytycznych trzeba koniecznie przełożyć na regulacje wewnętrzne i na obowiązki lekarza, a co może pozostać w warstwie postulatów. By, w razie potrzeby, bronić wolności wolnego zawodu lekarskiego przed systemem, który wolności nie lubi.

Olgierd Pankiewicz

Adwokat, dr nauk prawnych. Studiował na Uniwersytecie Poznańskim. Na Uniwersytecie Wrocławskim obronił rozprawę doktorską o metodach interpretacji tekstu prawnego. Od 2011 r. prowadzi kancelarię we Wrocławiu.